wtorek, 26 lipca 2011

Szopa

Dziś przekornie pochwalę beton. Z takiego materiału powstała nasza nowa szopa. Oj, długo namawiał nas mój tata, ale trzeba było dojrzeć do myśli, wyklarować jakiś pomysł w głowie. Mimo, że tęsknię do wizerunku działki na dolnym zdjęciu, drewno w końcu poddaje się upływowi czasu. Nie ma już tego płotku, "kurnika" i wreszcie starej szopy, która już przeciekała mimo kolejnej warstwy papy, a przecież gdzieś trzeba składować zapasy drewna, węgiel, który pewnie mieszkająca tu niegdyś ciocia wypaliłaby w ciągu jednej zimy, my już używamy ponad dziesięć lat.
Nowa budowla miała jedynie możliwość wkomponowania się w całość tylko po pomalowaniu. Teściowie i znajomi mozolnie pomagali przy malowaniu fug między cegiełkami. Wykończenie oczywiście w drewnie. Nad drzwiami zawisło koło z okolic Przemyśla przywiezione z rodzinnych stron przez teścia.

W kolejnych latach aranżowaliśmy teren przed szopą. Z boku jest taras, musiały więc się tutaj znaleźć ozdobne rośliny. Mój mąż pięknie wybrukował podjazd polnymi kamieniami. W centrum jest maleńka fontanna źródełko okolona bukszpanami.




czwartek, 14 lipca 2011

Kącik do pracy

Dla mnie maszyna ma miejsce bytu tylko wtedy, gdy jest cały czas w zasięgu ręki. Można szybko coś przeszyć, naprawić, a konieczność wyciągania całego ustrojstwa z szafy łatwo zniechęca. Kącik do szycia na maszynie znalazł swoje miejsce w sypialni. Docelowo ma tu stanąć biurko, które "się" maluje w piwnicy. Sprzęt tymczasowo ustawiłam na stoliku.

A to uszyty na szybko komplecik dla lali Jagódki do wiejskiego domku. Dostała bobaska w ładnym , czerwonym nosidełku w kropeczki, ale pościel była z żółtej satynki. Teraz ma nowe poszewki i woreczek na lalczyne drobiazgi.





wtorek, 5 lipca 2011

Tęsknota za truskawkami i słońcem



Mój mąż uwielbia truskawki, więc nie może ich zabraknąć w naszym domu przez cały truskawkowy sezon. Muszę docenić to, że on sam zawsze je kupuje, obiera i myje. I oczywiście dzieli, niekoniecznie na równe części, ale to jego przecież przysmak, do spożycia wyłącznie w czystej formie. Ja uwielbiam je ze śmietaną i kromką chleba z masłem. Tak jadało się u mnie w domu, gdy byłam mała. Na zdjęciu desery dziewczynek. Mój synek niestety nie gustuje w owocach.

 


Będziemy tęsknić za truskawkami. I gdzie to słońce, lato? Wakacje spędzamy na wsi. Na te kilka chłodnych dni jesteśmy w domu, jest chwila na blogowanie, ale chyba wszyscy maja już dosyć tego deszczu.

Kończę post po dwóch dniach przerwy. Dziś słoneczko i porządki na balkonie. Można myśleć o powrocie na wieś. Starsze dzieci z babcią na wczasach, a dla mnie trochę więcej wolnych chwil.
Kupiłam dziś  na rynku parę roślinek do posadzenia, uwielbiam pracę  w ogrodzie.

A dziś działka po sąsiedzku.  Prowadzi do niej droga dojazdowa wzdłuż budynku z cegły, na ścianie pnie się dzikie wino. Kilka lat czekaliśmy, aż się rozrośnie, a w tym roku jego liście osiągają rekordowe rozmiary.









We wsi pozostało jeszcze sporo starych drewnianych domów. Takie właśnie są w naszym najbliższym sąsiedztwie, ale w większości podupadające w ruinę. Na zdjęciu dom sąsiadów dziadków mojego męża. Kiedyś podzielili się działką na pół i na naszej połowie stanęła chata przeniesione z pobliskiej wsi. Czy żyli w zgodzie, czy jak Pawlak z Kargulem? Gdy zaczęłam tu przyjeżdżać mieszkał tu samotny pan, nie stroniący od alkoholu, często próbował pożyczyć od nas pieniążki, a ja mu proponowałam bochenek chleba. Dziękował, ale za chwilę stawał koło płota i wołał, że możne być. Czasem gdy wracaliśmy ze spaceru przed schodami czekała włoszczyzna, ogórki. Zmarło mu się i teraz letnikuje tu jego dalsza rodzina. Mieliśmy ochotę kupić tą ziemię, ale się nie udało. Teraz dom służy gospodarzom jedynie za węzeł wodny i energetyczny. Dwa lata temu wzdłuż naszego frontowego ogrodzenia ku naszej rozpaczy sąsiedzi postawili ogromna przyczepę kempingową. Do tego ogrodzenie z betonu i ogołocona z roślin działka. Może dzieje się tak dlatego, że to raczej ludzie, którzy w dzieciństwie nie mieszkali na wsi potrafią docenić spuściznę przodków? Już dawno doszliśmy do wniosku, że często ludzie na wsi wstydzą się swojej wiejskości, odchodzą od tradycji. Swoje domy upodabniają do miejskich. Na pewno ważny jest komfort, ale przykro patrzeć jak drewniane chaty przywdziewają się  w panele i tynki. Wsie straciły swój dawny charakter. Szkoda.





Przyzwyczailiśmy się tutaj do ciszy i odosobnienia. Nasza działko jest druga od ulicy, mało widoczna od frontu, jakby w ukryciu. Z jednej strony mieszkają młodzi ludzie z dziećmi, ale rzadko są w domu.  Z drugiej graniczy duża działka zaniedbana już od lat, z domem o zapadłym dachu. Ponad dziesięć lat temu zamieszana była przez ludzi z Warszawy, którzy przeprowadzili się z całą psiarnią. Przygarniali wszystkie czteronogi w okolicy i sąsiedzi już z nimi nie wytrzymywali. Rekord to ponad trzydzieści psiaków w ich domowym schronisku. To było już starsze małżeństwo,oboje już nie żują. A co z stało się wtedy z psami? Tego nie wiemy.



Za nami już tylko pole i las.